Wybory z przeszkodami
Treść
Nie widać końca konfliktu między stowarzyszeniem "Nasze Osiedle" a zarządem spółdzielni mieszkaniowej "Słoneczny Stok" w Białymstoku. Stowarzyszenie oskarża zarząd, że organizując walne zgromadzenie członków spółdzielni, robi wszystko, aby wzięło w nim udział jak najmniej ludzi. Ma to pomóc szefom "Słonecznego Stoku" w przeprowadzeniu planowanych uchwał oraz w spacyfikowaniu bojowych nastrojów swoich przeciwników. Walne zgromadzenie członków spółdzielni wyznaczono na 19 czerwca w auli prywatnej Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania. "Nasze Osiedle" liczyło, że weźmie w nim udział kilka tysięcy spośród 14 tys. członków spółdzielni. Dlatego Stanisław Bartnik, lider stowarzyszenia, skrytykował zarząd za wynajęcie niewielkiej sali, zdolnej pomieścić jedynie 400-450 osób, co ograniczy członkom spółdzielni prawo do udziału w obradach. - Sprawdziłem, na terenie naszej spółdzielni są trzy szkoły z wielkimi salami gimnastycznymi, w których można by zorganizować walne zgromadzenie - tłumaczy Bartnik. Zarząd twierdzi, że sale mogą jednak pomieścić jeszcze mniej osób niż aula. - Tam jest 480 miejsc siedzących, dodatkowo dwieście osób może stać - powiedział nam Jerzy Cywoniuk, prezes spółdzielni "Słoneczny Stok". Stowarzyszenie krytykuje ponadto fakt, że aula stoi daleko od ich osiedla. - Za pośrednictwem podlaskich parlamentarzystów próbowaliśmy uświadomić panu prezesowi, że w spółdzielni jest dużo ludzi starszych, bez środków transportu, którym organizacja wyborów gdzieś na drugim końcu miasta bardzo utrudni dojazd. Jednak prezesi pozostają przy swojej decyzji - podkreśla Stanisław Bartnik. - To, co może skłaniać władze spółdzielni do utrudniania jej członkom wzięcia udziału w walnym zgromadzeniu, to, moim zdaniem, m.in. obawa przed tym, iż zamierzamy w czasie jego trwania rozdać mieszkańcom ankiety, w których są pytania dotyczące oceny aktualnej sytuacji w spółdzielni - dodaje. Prezes Jerzy Cywoniuk mówi, iż nie boi się złych ocen pracy obecnych władz spółdzielni. - Boli mnie, że na spotkania spółdzielców nie przychodzą osoby zadowolone z sytuacji w spółdzielni, a zapewniam pana, że jest ich wiele - ubolewa prezes. Tymczasem do sądu trafiły dwie sprawy wytoczone przez władze spółdzielni Stanisławowi Bartnikowi. Zarząd oskarża go m.in. o bezprawne wieszanie na klatkach schodowych ulotek informujących spółdzielców o ważnym dla nich spotkaniu w sprawie uwłaszczenia. Sąd w tej sprawie uznał Bartnika za winnego, lecz odstąpił od wymierzenia mu kary, ponieważ uznał, że działał on w interesie społecznym. W drugim procesie, który jeszcze trwa, byli prezesi spółdzielni (Sergiusz Plewa oraz Włodzimierz Abramowicz) oskarżają społecznika o to, że ten swoimi publikacjami w internecie na temat nieprawidłowości, jakie miały mieć miejsce za ich rządów w spółdzielni, pomówił ich i znieważył. Adam Białous, Białystok "Nasz Dziennik" 2008-06-07
Autor: wa