WSI na odsiecz Klichowi
Treść
Major Michał Fiszer - chętnie i szeroko spekulujący w mediach na temat przyczyn katastrofy prezydenckiego tupolewa na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj - to funkcjonariusz Wojskowych Służb Informacyjnych. - Od 1997 roku pracowałem w WSI, ale w Oddziale Łącznikowym Biura Ataszatów Wojskowych. Pracowałem tam trzy lata, z czego rok byłem obserwatorem wojskowym w Iraku i Kuwejcie - przyznał w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Fiszer.
"Major Michał Fiszer występujący w mediach jako były pilot to oficer Wojskowych Służb Informacyjnych. W swej karierze wielokrotnie zajmował się inwigilowaniem i inspirowaniem mediów, teraz wspiera szefa MON, Bogdana Klicha". W ten sposób luki w życiorysie jednego z ekspertów lotniczych postanowił uzupełnić konkurencyjny portal branżowy Altair.com.pl, którym kieruje Tomasz Hypki. Publikacją oburzony jest jej bohater.
Nie jest tajemnicą, że mediom podsuwane są - nie zawsze bezinteresownie - tropy w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy samolotu Tu-154M z 10 kwietnia pod Katyniem. "W dyskusjach w mediach uczestniczą zawodowi lobbyści i specjaliści od manipulowania mediami. Wielu z nich próbuje odwrócić uwagę od sytuacji w MON i Siłach Powietrznych, która doprowadziła do zapaści w szkoleniu, a w konsekwencji do kolejnych, coraz tragiczniejszych katastrof lotniczych" - twierdzi portal Altair. Z nieocenzurowanej wersji wojskowego życiorysu mjr. Michała Fiszera (obecnie jest on zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika "Lotnictwo") wynika m.in., że po zakończeniu lotów na samolotach Su-22 związał się z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Formalnie nastąpiło to w 1997 roku, ale Fiszer już wcześniej miał inwigilować media.
Od 2000 r., po przejściu do rezerwy, Fiszer występował jako "niezależny ekspert", promując w mediach m.in. udział Polski w wojnie w Iraku, samoloty F-16 i umieszczenie w Polsce elementów amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej, a obecnie samoloty szkolno-treningowe T-50.
W ostatnim czasie major wielokrotnie sugerował publicznie błąd załogi tupolewa mający polegać m.in. na katastrofalnym w skutkach wprowadzeniu niewłaściwych danych do systemu ostrzegawczego TAWS (w metrach zamiast w stopach). Tezę tę miażdżąco skrytykowali piloci na innym portalu branżowym.
Fiszer zaangażowany był też w obronę szefa MON. Wytyka mu się, że przekonywał na przykład, iż Bogdan Klich nie jest odpowiedzialny za stan polskiego lotnictwa wojskowego oraz śmierć ponad 100 osób w katastrofach lotniczych, do których doszło w trakcie jego kadencji.
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" mjr Michał Fiszer podkreślił, że zarzuty pod jego adresem to "stek bzdur". Grozi, że za szkalujące jego dobre imię publikacje autorzy będą odpowiadać przed sądem. - Twierdzenie, że kogoś inwigilowałem, to kompletna bzdura. Nigdy nie byłem oficerem operacyjnym WSI. Owszem, od 1997 roku pracowałem w WSI, ale w Oddziale Łącznikowym Biura Ataszatów Wojskowych. Pracowałem tam trzy lata, z czego rok byłem obserwatorem wojskowym w Iraku i Kuwejcie. Niczego, co dotyczy mojej przeszłości, nie ukrywam - podkreślił Fiszer. Jak dodał, śladów zarzucanej mu inwigilacji nie ma też w tzw. raporcie Macierewicza. - Po co miałbym w III RP inwigilować dziennikarzy? Nie wiem. Kimże jest też Tomasz Hypki, by ktokolwiek się nim interesował? - dodał.
Jak ocenił Fiszer, publikowany przez Altair jego "nieocenzurowany życiorys" wygląda, jakby został skopiowany z Wikipedii, ale z pominięciem niektórych informacji - jak choćby o ukończeniu studiów doktoranckich w Akademii Obrony Narodowej. Podkreślił też, że nie rozumie zarzutów dotyczących rzekomej obrony ministra Bogdana Klicha. - Piszę o tym, że lotnictwo jest niedoinwestowane, że jest to wina polityków. Czy to wygląda na obronę ministra Klicha? - dodał. Jego zdaniem, także tezy o odwracaniu uwagi od rzeczywistych przyczyn katastrofy prezydenckiego Tu-154M (w chwili kiedy takowych jeszcze nie znamy), są nie na miejscu.
Do sprawy nie odniósł się resort obrony. Jak podkreślił Janusz Sejmej, rzecznik ministra obrony, "trudno tu cokolwiek komentować".
Skąd zatem atak personalny na Fiszera? Według niego, powodem zapewne są pieniądze. AL Altair, którego prezesem jest Tomasz Hypki, stanowi konkurencję dla Magnum-X, a wydawane przez nie czasopisma - odpowiednio "Skrzydlata Polska" i "Lotnictwo" - nie od dzisiaj mocno rywalizują ze sobą o reklamodawców.
Spór już znalazł swoje odzwierciedlenie w opiniach internautów. "W Polsce są dwa zasadnicze koncerny medialne związane z tematyką militarną: AL Altair oraz Magnum-X, z czego bardziej wpływowy jest ten drugi, co więcej, ma dobre układy w ministerstwie i wojsku. Gra pomiędzy nimi toczy się o wpływy z reklam - słabszy partner (Altair) stara się zdobyć ogłoszenia firm europejskich, w tym celu nachalnie krytykuje USA i firmy stamtąd pochodzące" - czytamy na jednym z branżowych forów.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2010-06-15
Autor: jc