Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie wiedzieli o chorobach pracowników?

Treść

Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął się wczoraj proces właścicieli firmy transportowej "Kosmos". Przeszło trzy lata temu należący do niej autokar rozbił się pod Jeżewem, stając się śmiertelną pułapką dla 13 osób, w tym 10 licealistów. Prokuratura oskarża firmę o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.

Podczas pierwszego dnia procesu odczytano akt oskarżenia wobec małżeństwa Janiny i Romualda Z., współwłaścicieli firmy "Kosmos". Prokuratura stawia im aż kilkadziesiąt zarzutów. Najpoważniejszy z nich to sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym poprzez dopuszczenie do pracy kierowców bez ważnych badań lekarskich. Inne zarzuty sformułowane przez białostocką prokuraturę dotyczą m.in. fałszerstw w ewidencji czasu pracy kierowców, takich przypadków prokuratorzy wykryli aż 250. Poważnym zarzutem jest również naruszenie przepisów prawa o ubezpieczeniach społecznych, polegające na niezgłaszaniu wymaganych danych i zgłaszaniu niewłaściwych danych do ZUS. W sumie oskarżonym grozi do 8 lat więzienia.
Oskarżeni Romuald i Janina Z. nie przyznają się do winy. Twierdzą, że nie mieli pojęcia o chorobach trapiących kierowców. Obecnie firma "Kosmos" nie prowadzi działalności, jest zlikwidowana. Janina Z. założyła inną firmę turystyczną, jej mąż jest bezrobotny.
Katastrofy pod Jeżewem dotyczy też drugi, pokrewny proces, w którym na ławie oskarżonych zasiadają m.in. lekarz, specjaliści od BHP oraz pracownicy firm transportowych. Zdaniem prokuratury, poświadczali oni nieprawdę w dokumentach - w zaświadczeniu lekarskim czy ewidencji czasu pracy. Prokuratura oskarżyła 10 osób, dwie z nich jednak wcześniej dobrowolnie poddały się karze. Podczas tego procesu okazało się, że kierowca autokaru rozbitego pod Jeżewem Zbigniew A. był chory na padaczkę. Biegli orzekli, że do zderzenia doszło, bo kierowca miał atak epilepsji. Nie bez znaczenia był również fakt, że między kursem do Częstochowy a kursem poprzednim, jak wykazało śledztwo, kierowca spał najwyżej 3 godziny. Proces ten miał się zakończyć w środę, jednak tego dnia nieoczekiwanie został przez sąd wznowiony.
Do tragedii doszło 30 września 2005 roku na trasie Białystok - Warszawa w okolicy Jeżewa. Po godzinie 6.00 rano zderzyły się tam czołowo - autokar wiozący białostockich maturzystów na pielgrzymkę do Częstochowy oraz tir laweta. W katastrofie drogowej zginęło 13 osób, a ponad 40 zostało rannych. Według wyników śledztwa przeprowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Łomży, która pierwsza zajmowała się sprawą, przyczyną katastrofy drogowej był błąd kierowcy autokaru, który jechał zbyt szybko i wyprzedzał "na trzeciego". Po interwencji rodzin ofiar katastrofy u ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, sprawy przekazano do białostockiej prokuratury, która na nowo rozpoczęła śledztwo. Prokuratura ta wytoczyła dwa procesy związane z katastrofą pod Jeżewem. Według dotychczasowej wiedzy główną przyczyną śmierci większości jej ofiar był pożar autokaru. Biegły z zakresu pożarnictwa ustalił, że autokar stanął w płomieniach, bo w wyniku zderzenia został zniszczony jego lewy zbiornik z paliwem, który zaczął się palić.
Adam Białous, Białystok
"Nasz Dziennik" 2009-03-13

Autor: wa