Druga próba z referendum
Treść
Jeszcze w kwietniu wniosek o przeprowadzenie referendum w sprawie wieku emerytalnego ponowi Sojusz Lewicy Demokratycznej. SLD chciałby zapytać obywateli o opinię w sprawie podniesienia wieku emerytalnego do 67. roku życia oraz czy o przejściu na emeryturę powinien decydować staż pracy - 35 lat w przypadku kobiet i 40 lat w przypadku mężczyzn.
Premier Donald Tusk nie dawał jednak wczoraj złudzeń, zarówno co do referendum, jak i podniesienia wieku emerytalnego. Ustawa emerytalna będzie podpisana przez prezydenta już w maju - ogłosił wczoraj Tusk.
Premier poparcia dla podniesienia wieku emerytalnego szukał wczoraj w Ruchu Palikota, który coraz silniej zdaje się domagać przyjęcia - chociażby nieformalnego - w szeregi koalicji rządzącej. A na wyobraźnię polityków PO ma dodatkowo działać groźba przetransferowania do Palikota następnych posłów Platformy. Po spotkaniu z szefem rządu Janusz Palikot ogłosił, że skłania się do poparcia inicjatywy podniesienia wieku emerytalnego, a w najgorszym razie do wstrzymania się w tej sprawie od głosu. Premier ogłosił, iż przystał przynajmniej na jeden z warunków Palikota poparcia ustawy emerytalnej: bezpłatnych badań okresowych dla osób starszych. Poinformował także, że w przyszłym roku "powinny zostać zwaloryzowane progi dochodowe uprawniające do pomocy społecznej".
Z Palikotem czy bez rządzącej koalicji nie powinno zabraknąć głosów do przeforsowania w Sejmie ustawy emerytalnej. Premier zapowiedział, że ustawą w tej sprawie Sejm zajmie się jeszcze w kwietniu. - W maju powinniśmy zakończyć proces legislacyjny, łącznie z podpisem prezydenta - dodał Tusk. Drugie podejście do referendum w sprawie wieku emerytalnego chce zrobić natomiast podupadający ostatnio SLD, który jednocząc się wokół tej inicjatywy, po zaplanowanym na koniec kwietnia kongresie Sojuszu chciałby "ruszyć do przodu".
Rzecznik SLD Dariusz Joński poinformował wczoraj, że jego ugrupowanie zebrało już 400 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum. Jak zaznaczył, liczy, że marszałek Sejmu Ewa Kopacz uwzględni wniosek SLD, który trafi do Sejmu pod koniec kwietnia. - Już słyszeliśmy zapowiedź, że pani marszałek nie będzie chciała poddać pod głosowanie naszego wniosku, bo jest tożsamy z wnioskiem "Solidarności". Otóż to jest nieprawdziwa informacja. Nasz wniosek zawiera dodatkowe pytanie dotyczące stażu, a nie tylko wieku, który ma decydować o przejściu na emeryturę - dodał rzecznik SLD.
Sojusz chce zapytać, czy obywatele są za wydłużeniem wieku emerytalnego do 67 lat - tak jak projektuje to rząd, oraz czy drugim kryterium umożliwiającym przejście na emeryturę był staż pracy - 35 lat dla kobiet i 40 lat dla mężczyzn. Wniosek o referendum, pod którym podpisy zbierał NSZZ "Solidarność", zawierał pytanie o zgodę na pozostawienie wieku emerytalnego bez zmian. Joński dopytywał również o wysokość emerytur częściowych, które - według wyliczeń SLD - będą głodowe. - Osoby, które teraz zarabiają w okolicach 1500 złotych, będą mogły liczyć na emerytury częściowe w wysokości około 300 złotych, zarabiające około 2 tys. brutto - 400 złotych, a 3 tys. - na blisko 500 złotych. Nie trzeba nikogo przekonywać, że te kwoty nie wystarczą nawet na opłacenie czynszu - powiedział. Emerytura częściowa, na którą przed osiągnięciem wieku emerytalnego - 67 lat - mógłby przejść przyszły emeryt - kobieta w 62. i mężczyzna w 65. roku życia przy jednoczesnym spełnieniu warunku co do stażu ubezpieczeniowego (35 lat w przypadku kobiet i 40 lat mężczyzn) - miałaby być naliczana od połowy kapitału zgromadzonego na rachunku emerytalnym świadczeniobiorcy. O ile jednak, na potrzeby rządowej propagandy, ekipa Donalda Tuska pokazuje, jak wzrośnie emerytura, jeśli wiek emerytalny zostanie przesunięty do 67 lat (a minister Rostowski przekonywał, iż za 30 lat praktycznie każdy sześćdziesięciokilkulatek będzie miał pracę i w dodatku będzie mógł jeszcze nieźle zarabiać), o tyle rząd jednak nie chwali się już społeczeństwu, jak wysokie bądź raczej jak skandalicznie niskie czy wręcz głodowe będą te emerytury częściowe.
Słowa Jońskiego "prostował" rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego Krzysztof Kosiński. PSL, które zarówno zgodziło się na niechciane przez społeczeństwo podniesienie wieku emerytalnego i podniosło rękę przeciwko referendum w tej sprawie, rozpoczęło kampanię, chwaląc się, iż to dzięki ludowcom Polacy będą mieli m.in. prawo do przejścia na częściową, wcześniejszą emeryturę. - Emerytury częściowe oznaczają swobodę wyboru. I nie ma tak, że korzystanie z emerytury częściowej oznacza konieczność zakończenia pracy. Jest możliwość łączenia emerytury częściowej z pracą i jest to element tego kompromisu - powiedział Kosiński. Zaznaczył, nie odnosząc się jednak do ewentualnej wysokości takiej emerytury, że emerytura częściowa byłaby "głodowa", gdyby ją wyliczano w oparciu o 30 proc. kapitału - za czym w trakcie rozmów z ludowcami miała optować Platforma. - Natomiast uzgodnione 50 proc. to już jest więcej - dodał Kosiński. Skrytykował jednocześnie koncepcję SLD, by przejście na emeryturę uzależniać również od faktycznego stażu pracy. - My przy emeryturach częściowych mówimy o stażu ubezpieczeniowym, do którego zalicza się m.in. okres studiów, a także okres represjonowania przed 1989 rokiem. Być może z tego względu SLD nie chciało uwzględnienia stażu ubezpieczeniowego - dodał rzecznik ludowców, podejrzewając, że w tym przypadku SLD kieruje się "mentalnością z poprzedniego ustroju".
Artur Kowalski
Nasz Dziennik Środa, 4 kwietnia 2012, Nr 80 (4315)
Autor: au