Chcemy zebrać milion podpisów
Treść
Z Jerzym Kropiwnickim, prezydentem Łodzi i przewodniczącym Komitetu  Inicjatywy Ustawodawczej projektu ustawy o przywróceniu dnia wolnego od pracy w  uroczystość Trzech Króli, rozmawia Grzegorz Lipka
Po raz drugi  składa Pan obywatelski projekt ustawy przywracającej dzień wolny od pracy w  uroczystość Trzech Króli. Czy są jakieś nowe okoliczności dla przyjęcia ustawy?  Czy udało się Panu pozyskać może szersze poparcie w parlamencie?
- Chcę  stworzyć jeszcze silniejszy argument niż poprzednio i tym razem zebrać milion  podpisów. Skierowałem także listy do korporacji biznesowych w Polsce, zwracając  uwagę, że jeżeli tak ważny jest argument dotyczący ewentualnych strat  gospodarczych, to mogą podjąć starania o zmianę przepisów o rekompensacie za  zbieg dni wolnych od pracy. Obecnie jest tak, że jeśli dzień ustawowo wolny  wypada w sobotę, to pracodawca musi wyznaczyć jakiś inny wolny dzień.  Przedstawiłem wyliczenie, że w ostatnich kilku latach trzeba było wyznaczać  jeden lub dwa dni wolne w każdym kolejnym roku. Tylko w jednym roku zdarzyło się  tak, że nie trzeba było wyznaczać innego wolnego dnia. W dłuższej perspektywie  zawsze więc wypada ponad jeden dzień wolny z tytułu takiej rekompensaty. Jeżeli  jest taka olbrzymia troska o rzekome straty gospodarcze, to czemu nie podjąć  inicjatywy co do wolnego dnia, do którego nie ma żadnego uzasadnienia ani ze  względu na historię, ani na religię. Dlaczego utrzymywany jest wolny dzień  dowolnie wyznaczany przez pracodawcę bez żadnego uzasadnienia?
Czy ma  Pan już jakieś odpowiedzi od związków pracodawców?
- Z przykrością  stwierdzam, że chociaż minęło już około półtora miesiąca od skierowania tamtych  listów, a ich adresatami było tylko kilkanaście korporacji pracodawców, to z  żadnej z nich nie otrzymałem jakiejkolwiek odpowiedzi. Moim zdaniem, argumenty  gospodarcze pachną obłudą. Bardzo głęboką obłudą i wszystko wskazuje na to, że  nie chodzi tutaj o dzień, w którym brak wykonywania pracy powoduje jakiś  uszczerbek gospodarczy, tylko jest stanowczy sprzeciw wobec przywrócenia tego,  co kiedyś Gomułka, komunista z PZPR, zabrał Polakom, a co stanowi ponad  tysiącletnią tradycję chrześcijańską. 
Czy zastosowanie dyscypliny  klubowej przez Platformę nakazującą odrzucenie poprzedniego projektu podczas  głosowania nie zdziwiło Pana?
- Byłem tym zdziwiony, ale również z innego  względu. Wydawało się bardziej logiczne, gdyby Platforma zastosowała dyscyplinę,  ale w zupełnie innym kierunku, to znaczy za poparciem przewrócenia dnia wolnego  w uroczystość Trzech Króli. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale Platforma  zarejestrowała się w Brukseli jako partia chrześcijańsko-demokratyczna. Choćby z  tego punktu widzenia powinna się czuć zobowiązana do respektowania i restytucji  tego, co jest związane z tradycją chrześcijańską w naszym kraju. 
Inne  państwa europejskie wczoraj świętowały...
- Tak. I to nie tylko państwa,  które postrzegane są jako szczególnie związane z tradycją katolicką, jak  Austria, Niemcy i Włochy, ale również kraje protestanckie. Zarówno w Finlandii,  jak i w Szwecji ten dzień jest wolny od pracy. 
Czy będzie Pan  próbował przekonać posłów do ustawy podczas bezpośrednich rozmów? 
- Z  tymi, do których mam dostęp, oczywiście będę rozmawiał. Jeżeli także uda mi się  spotkać z władzami Platformy, to też będę prowadził rozmowy. Tym bardziej że  jest to dla mnie przykra okoliczność. Ten Sejm, z takim składem, wydawało się,  że będzie wierny polskiej tradycji. Przecież dwa największe ugrupowania odwołują  się do tradycji "Solidarności". Polskie Stronnictwo Ludowe zawsze zgłaszało  respektowanie katolickich tradycji. Wydawało się, że taka sprawa "przejdzie"  bezboleśnie, nie mówiąc o potrzebie powtarzania inicjatywy. Teraz będzie  potrzebne odpowiednie nagłośnienie społeczne. Chcemy zebrać milion podpisów.  
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-01-07
Autor: wa