Bo samolot był zbyt bojowy
Treść
Dziś miał minąć trzeci z wyznaczonych terminów składania ostatecznych ofert. Jak później wyjaśnił resort obrony, przetarg anulowano, bo uznano, że wojsko potrzebuje samolotów o walorach szkolnych, a nie jak dotychczas zakładano, bojowych. I taki przetarg będzie rozpisany. Między wierszami MON przyznało, że chodziło o pieniądze.
Z informacji, do których dotarł "Nasz Dziennik", choć do końca utrzymywanym terminem składania ostatecznych ofert przetargowych na samoloty szkolno-bojowe był 28 października, to jednak w ostatnich dniach w resorcie obrony rozważano, czy po raz kolejny nie przesunąć tej daty. Wokół przetargu panowała niespokojna atmosfera i nie było ze strony zamawiającego jasnych informacji. Niepokój miał też związek z toczącą się dyskusją na temat dalszych losów postępowania. Jak ustaliliśmy, rozważanych było kilka scenariuszy. Pierwszy z nich zakładał, by już na obecnym etapie - przed złożeniem ostatecznych ofert - zakończyć postępowanie i odłożyć plany zakupu samolotów. Alternatywą było doprowadzenie do złożenia ofert, zapoznanie się z nimi i na tej bazie rozważenie odstąpienia od wyłonienia zwycięzcy. Do wczoraj każdy ze scenariuszy był równie realny, bo zamawiający w warunkach postępowania przetargowego zawarł klauzulę umożliwiającą mu wycofanie się z procedury w dowolnym momencie. Wygrała opcja, by sprawy dalej nie przeciągać. Przetarg anulowano, nie podając oferentom żadnej przyczyny.
Dopiero w późniejszych komentarzach dla mediów resort obrony wyjaśnił, że zmieniła się koncepcja zakupu samolotu i zamiast maszyny szkolno-bojowej (z naciskiem na walory bojowe) teraz wojsko chce kupić samolot typowo szkolny, a takiej maszyny nie dałoby się wyłonić na bazie specyfikacji anulowanego przetargu. Jak zaznaczył Marcin Idzik, wiceminister obrony, przyjęcie dotychczasowej koncepcji na samolot szkolno-bojowy uniemożliwiłoby zakup typowego samolotu do szkolenia. Stwierdził, że na decyzję MON miał wpływ raport komisji Millera badającej katastrofę smoleńską, która postawiła nacisk na szkolenie pilotów, a także troska o finanse publiczne. W ocenie resortu, rezygnacja z właściwości bojowych samolotów pozwoli na znaczne oszczędności przy cenie zakupu i eksploatacji. Jak dodał Idzik, obecnie żaden kraj na świecie nie zakupił samolotu wykorzystywanego jednocześnie do zadań bojowych i szkolnych. Według zapewnień MON wymagania taktyczno-techniczne do nowego przetargu już przygotowuje Dowództwo Sił Powietrznych. Na razie nie wiadomo, kiedy samoloty mogłyby trafić do Sił Powietrznych.
Szesnaście samolotów szkolno-bojowych wraz z systemem szkolenia personelu lotniczego, kompleksowym symulatorem lotu i pakietem logistycznym do 2015 r. miały trafić do 41. Bazy Lotnictwa Szkolnego 4. Skrzydła Lotnictwa Szkolnego w Dęblinie. Wartość zamówienia opiewała na kwotę ok. 1,5 mld złotych. Ostateczne oferty zamierzały złożyć dwa podmioty: Korea Aerospace Industries proponująca samolot T-50 i włoska Alenia Aermacchi oferująca M-346. Trzej inni oferenci - koncern BAE Systems oferujący brytyjskie samoloty Hawk najnowszej generacji, fińska Patria proponująca używane hawki starszej generacji, ale po modernizacji, oraz czeska Aero Vodochody z L-159 - zrezygnowali z udziału w przetargu po ogłoszeniu przez MON szczegółowych warunków technicznych. Samoloty szkolno-bojowe miały być wykorzystywane do zaawansowanego szkolenia pilotów samolotów F-16 i MiG-29. Miały też wypełniać "bojową lukę" po niebawem kończących służbę Su-22.
Wkrótce amputacja Skrzydła
W ocenie naszych rozmówców, kluczem do anulowania przetargu stały się możliwości finansowe państwa. - Kolejny raz odkładamy tę decyzję. Moim zdaniem, podyktowane jest to tym, że minister finansów zdecydował, że nie będzie środków na ten przetarg i działania ministra obrony były zgodne z tą decyzją - mówi Marek Opioła, poseł PiS, członek sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Jak zauważył, nie ma wątpliwości, że te oszczędności przełożą się na dalsze funkcjonowanie zaawansowanego szkolenia lotniczego w Siłach Powietrznych.
Podobnie sprawę oceniają eksperci z doświadczeniem wojskowym, uznający kwestię rozpisania nowego przetargu za grę na zwłokę. - W najbliższych latach "kończą się" samoloty Iskra. A zatem jeśli myśli się o ich zastąpieniu, to decyzje powinny zostać już podjęte. Prawdopodobnie teraz nastąpi próba wydłużenia służby tych samolotów. Może uda się w ten sposób zyskać dwa lata. Te maszyny teoretycznie można jeszcze modernizować, ale one mają za sobą już ponad pół wieku służby. Zatem raczej nie należy się wiele spodziewać po tym rozwiązaniu - zaznaczył nasz rozmówca, oficer rezerwy, do niedawna służący w wysokich strukturach Sił Powietrznych.
Jak zauważył, anulowanie przetargu na samoloty szkolno-bojowe stawia znak zapytania nad przyszłością zaawansowanego szkolenia pilotów. W środowisku lotniczym już toczy się dyskusja na temat tego, co by się stało, gdyby rozwiązane zostało 4. Skrzydło Lotnictwa Szkolnego, a jednostki zostały podpięte pod wyższą szkołę w Dęblinie. Podobno plany modernizacyjne sięgają też samej Szkoły Orląt.
Jak będzie realizowane szkolenie pilotów, skoro niebawem zabraknie samolotów? - Warunkiem rozkręcania przetargu na samoloty szkolno-bojowe było to, że pierwsze dostawy miały nastąpić w 2013 roku. Ten termin nie wziął się znikąd. Wówczas większość samolotów TS-11 Iskra wyjdzie z eksploatacji - zauważył nasz rozmówca.
W jego ocenie, decyzja o anulowaniu przetargu nie była zaskakująca. - Platforma Obywatelska nie zamierza w inny sposób rozwiązywać problemów wojska jak tylko przez likwidację. Tak rozwiązano problem przewozu VIP-ów. Tak będzie rozwiązany problem szkolenia - dodaje.
Czy można się spodziewać, że teraz powróci wizja lansowana niegdyś przez Radosława Sikorskiego, by korzystać z usług zewnętrznego dostawcy usługi szkolenia zaawansowanego pilotów w postaci zagranicznego podmiotu? Niewykluczone, że amerykańskiego. Nikt jednak nie zastanawia się, czy takie rozwiązanie jest opłacalne i czy jest potrzebne państwu.
Jeśli dotychczasowa polityka w wydaniu Platformy zostanie utrzymana, to kolejnym zagrożonym będzie 1. Skrzydło Lotnictwa Taktycznego, które eksploatuje wysłużone samoloty Su-22, dla których także nie ma jeszcze następców. - W ten sposób dojdzie do tego, że Siły Powietrzne zostaną rozwiązane, bo okaże się, że są zbyt drogie w utrzymaniu. Jak tak dalej będziemy myśleć o obronności w naszym państwie, to niedługo wystarczy nam batalion reprezentacyjny Wojska Polskiego - kwituje oficer.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik Piątek, 28 października 2011, Nr 252 (4183)
Autor: au